Grudzień, rok 2013. Prokurator Teodor Szacki, wskutek życiowych i zawodowych zawirowań, pracuje obecnie w olsztyńskiej prokuraturze. Kapryśna zimowa aura, miejskie koszmary komunikacyjne oraz podskórna frustracja źle wpływają na jego stosunki z nastoletnią córką oraz nową partnerką Żenią.
Gdy w olsztyńskich podziemiach zostaje odkryty szkielet, prokurator ma nadzieję, że będzie to kolejne znalezisko związane z wojenną historią miasta. Niestety, w tej sprawie to, co wydaje się oczywiste, będzie zaledwie wstępem do skomplikowanej, niebezpiecznej sprawy kryminalnej.
Tajemnicza kobieta, która odwiedzi Szackiego w jego biurze, będzie próbowała wyznać, iż boi się o swoje życie. Domowa przemoc ? Kobieta jest przewrażliwiona. Ignorancja prokuratura okaże się jednak być kolejnym czynnikiem prowadzącym do tragedii. Czy zło jest naprawdę obok nas ? Szacki przekona się niebawem, iż wymierzanie sprawiedliwości może być bardzo ryzykowne. Otaczające go zewsząd intrygi osaczą jego i jego najbliższych..
Finalny tom trylogii o Szackim jest mocną i mroczną opowieścią o przemocy domowej, o społecznej znieczulicy i naturze zła. Pochylając się nad genezą uczuć strachu, gniewu i frustracji buduje autor mocną zakorzenioną we współczesności historię będącą trafnym psychologicznym studium natury człowieka i jego wyborów.
Pierwsze sto stron książki przynosi jednak negatywne odczucia. Szacki i jego partnerka wzbudzają niechęć i poirytowanie. Opisy miejsca akcji sugerują, że autor strasznie nie lubi naszej rzeczywistości, w której otacza nas wszędzie nijakość, bylejakość i brzydota. W tej mrocznej i smutnej scenerii umieszcza na szczęście autor barwne postaci drugoplanowe, chociażby nieco groteskowego doktora Ludwika Frankensteina. I takie właśnie kontrasty budują niezwykle absorbującą fabułę. Wraz z rozwojem kryminalnej intrygi przyspiesza tempo, rośnie suspens i wszystko w bardzo dobrym stylu zmierza do finału.
Odejmuję jeden stopień oceny za wydumane (wręcz skandalicznie nieprzystające do fabularnej konwencji) zakończenie. Owo zakończenie jest jak złośliwy żart; stanowi ono w moim odczuciu wyraz podziwu autora dla utalentowanych scenarzystów seriali Lost czy Z archiwum X. Zgaduję, że zamiarem autora było właśnie to, by zakończenie wzbudzało konsternację. Bo o takim będzie się mówiło. A o rozgłos właśnie we współczesnym literackim świecie chodzi.
Najlepszą powieścią z Szackim pozostaje „Ziarno prawdy”.
moja ocena 4/6