Wydany właśnie u nas nowy tytuł Henninga Mankella to w rzeczywistości pozycja tylko dla wiernych fanów cyklu z Wallanderem. Za 40 złotych otrzymujemy 100-stronicowe opowiadanie, które stanowi 1/3 książki. Reszta to krótkie posłowie autora oraz alfabetyczne indeksy postaci i miejsc występujących w całym kryminalnym cyklu.
Samo opowiadanie nie wnosi nic nowego. To jakby epilog, który tworzy prosta kryminalna zagadka. I nie ona jest ważna, tylko to, że Mankell ponownie uchyla drzwi do świata Kurta Wallandera. Ponownie pozwala nam przez chwilę pobyć ze słynnym komisarzem, jego córką i współpracownikami. Znów maluje Mankell portret zmęczonego, smutnego śledczego, który marzy o domku na wsi i o psim towarzyszu. I znów autor nie udziela nam definitywnych odpowiedzi.
Opowiadanie uznaję za dosyć przyjemne, lubię narrację autora i jego bohaterów. Tyle, że „Ręka” to takie przelotne spotkanie, krótka wizyta u znajomych. Pozostała, natomiast, zawartość książki ucieszy tylko wielbicieli fabuł składających się na cykl. Życzyłbym sobie, by to opowiadanie wraz z kompendium wiedzy dodawano gratis do książkowych zakupów. 40 złotych za opowiadanie to stanowczo za dużo.
moja ocena : jako fan Wallandera, cieszę się z ponownego spotkania z komisarzem i za opowiadanie wystawiam 4/6.
Dla niezainteresowanych szerszym poznaniem cyklu, ta pozycja to zbędny wydatek. I niewart swojej ceny.