Ten miesiąc maj był wyjątkowy – zdarzają się takie dwa, trzy na całe życie i mają świetlistość, smak i zapach wspomnień z dzieciństwa. Maigret mówił na to „pieśń majowa”; przypominało mu i pierwszą komunię, i pierwszą jego wiosnę w Paryżu, gdy wszystko wydawało mu się nowe i cudowne.*
Sędziwy Armand de Sante-Hilaire zostaje zamordowany w zaciszu swojego domu w eleganckiej dzielnicy Paryża. Kilka strzałów oddanych z bliskiej odległości do byłego ambasadora sprawia, iż ludzie na najwyższych szczeblach chcą dyskretnego śledztwa. Nie wiadomo przecież, jakie sekrety odkrył morderca i czy w ogóle zbrodnia ma związek z pracą ofiary. Sprawa trafia do komisarza Maigreta.
Paryskie dzielnice rozświetlają jasne majowe dni. Szacowna ulica, wszechobecna dyskrecja i postaci z arystokratycznymi tytułami – to nie jest najlepsze środowisko dla przenikliwego komisarza policji, którego rodzina wywodziła się z nizin społecznych. Niemniej jednak, Maigret przystępuje do poznania życia byłego ambasadora. To tu właśnie tkwi klucz do zbrodni. Przed policjantem sekrety, kłamstwa i zaskakująca prawda o śmierci staruszka.
Kryminały Simenona, oprócz powieści Agathy Christie, P.D. James i Stephena Kinga, mógłbym czytać na okrągło. Uwielbiam tą francuską klasykę – minimalistyczny ton narracji, francuskie realia sprzed lat oraz bardzo wiarygodną psychologicznie wędrówkę w głąb umysłów śledczych i przestępców. Nowy tom z Maigretem to powód do radości.
Zostawiam Was przedświątecznie, kończąc powoli kolejny rok recenzji, z jednym z moich ulubionych autorów.
Wydawnictwo C&T 2018 / str. 123 / tł. Włodzimierz Grabowski*
Moja ocena 9/10