W jednym z powojennych, opuszczonych hangarów wojskowych na obrzeżach Piły zostają odkryte zwłoki. To młody chłopak, syn wpływowego warszawskiego biznesmena. Okrutna śmierć i tajemniczy ślad w postaci okładki legendarnej płyty Abbey Road Beatlesów sprawiają, że w śledztwie uczestniczy kryminalny profiler Rudolf Heinz, który zresztą przebywa właśnie na wykładach w pobliskiej szkole policyjnej.
Zagadkowe morderstwo i dziwny trop niepokoją Heinza. Równie dziwne jest zachowanie rodziców chłopca, którzy przyznają, że przed wyjazdem syna doszło do pewnej kłótni. Pytań i wątpliwości jest wiele, sprawy nie ułatwia przydzielony do Heinza wybuchowy partner o ksywie Breivik. Niebawem, profiler natrafia na informację o podobnej zbrodni dokonanej w innej części Polski. Czyżby seryjny morderca, ochrzczony jako Magazynier, prowadził krwawą wendetę, w której muzyka i zbrodnia tworzą makabryczny ton ?
Najnowsza książka Mariusza Czubaja z profilerem Heinzem stanowi dobry, dynamiczny kryminał, w którym fascynacja Beatlesami i zbrodnicza intryga współbrzmią harmonijnie tworząc oś opowieści. To książka-zwierciadło, w której wiernie przegląda się współczesna popkultura. Natrafimy więc na wiele odniesień do świata polityki, mediów i zbrodni. Lubię styl autora i postać Heinza, widać więc , że pan Czubaj dąży do stania się polskim Ianem Rankinem.
„Piąty Beatles” nie jest pozbawiony jednak wad. Mało Piły w Pile – o ile się orientuję, autor był w grodzie Staszica kilkakrotnie, a miasto ukazane na stronach powieści to kilkuelementowa mozaika sklecona z wiadomości z internetowej encyklopedii. Rozczarowują też nieco wątki poboczne związane z Karloffem i Grekiem-mentorem Heinza. Cieszy natomiast dokonująca się przemiana głównego bohatera, który po latach wpatrywania się w otchłań zła odkrywa w sobie wolę zamknięcia oczu. Tylko czy bez tej otchłani można żyć ? Koncertowy, dobrze napisany epilog wynagradza pewne wcześniejsze niedostatki.
moja ocena 4+/6